W 1937 r. zakłady Kruppa w Essen otrzymały zamówienie na skonstruowanie i wyprodukowanie armaty zdolnej przebić siedmiometrowy żelbeton lub jednometrową płytę pancerną. W ten sposób na deskach kreślarskich powstała potężna armata o nazwie "Dora". Jej kaliber wynosił 80 cm; ważyła 1200 ton. Jej pocisk przeciwpancerny ważył 7,1 tony, a ładunek miotający mierzył 7,8 metra. "Dora" była działem kolejowym. Największym działem w historii ludzkości. Zbudowano dla niej specjalną platformę kolejową. Na niej zamontowana była specjalna obrotnica Vögla, która umożliwiała strzelanie w każdym kierunku, a nie tylko w kierunku zgodnym z przebiegiem torowiska. W całości zestaw mierzył 43 m długości, 7 m szerokości i 12 m wysokości. Do transportu działo rozkładano na siedem części.
Każda nowa armata wymaga przetestowania. Z najcięższymi armatami jest pewien kłopot związany z ich zasięgiem (kilkadziesiąt kilometrów) i ogromną siłą rażenia pocisków. Na lądzie nie ma tak dużych poligonów artyleryjskich (pocisk wystrzelony na poligonie musi upaść na terenie poligonu). W związku z tym znaleziono inne rozwiązanie. Powstał poligon lądowo-morski, gdzie pociski były wystrzeliwane z brzegu morskiego i upadały do morza. Wybór miejsca takiego poligonu padł na Darłówek.
Do tego czasu była to malutka, cicha miejscowość nadmorska położona u ujścia rzeki Wieprzy, w pobliżu miasteczka Darłowo. Na poligon pasował teren wokół pobliskiego małego wzniesienia o nazwie Lisia Góra, na zachód od Darłówka. Do wieku XVI istniała tu wieś Ceraw. Wokół góry rozpościerały się torfowe łąki. Od północy, od morza, dzieliła ją wysoka wydma. Na wschód od Lisiej Góry rozpościerał się nadmorski las oraz biegła tędy jedyna droga - do Darłowa. Właścicielem terenu była darłowska masarnia, która kupiła ten teren z myślą o pozyskiwaniu torfu. Jednak po zmianie jej właściciela zaprzestano wydobycia. Teren został osuszony, wybudowano na nim fermę kurzą oraz hurtownię napoi. Teren wokół Lisiej Góry był też atrakcyjnym terenem rekreacyjnym dla darłowian.
Około 1934 r. pojawili się tutaj obcy ludzie, którzy dokonywali pomiarów terenu. Właścicielom gruntów zaproponowano ich sprzedaż po atrakcyjnej cenie. Wszyscy skorzystali z tej propozycji. jednak nikt nie wiedział, jakie są zamierzenia dotyczące dalszego wykorzystania tego terenu. Zaczęły krążyć różne plotki.
W 1936 r. rozpoczęto budowę w Darłówku poligonu doświadczalnego (baterii doświadczalnej) najcięższych armat lądowych. Prace postępowały szybko. Z Darłowa pociągnięto bocznicę kolejową; drogę poszerzono i wzmocniono tak, aby można było przewozić po niej ciężkie ładunki. Na rzece Grabówce wybudowano dwa mosty: kolejowy i drogowy. Pomiędzy obu tymi mostami wybudowano biologiczną oczyszczalnię ścieków. Na terenie baterii, na obszarze około 250 ha, powstało wiele dwupiętrowych baraków, magazynów amunicyjnych, bunkrów, hale montażowe, warsztaty naprawcze, oraz wieża - główne stanowisko dowodzenia. Głównym elementem poligonu były cztery stałe stanowiska strzeleckie (odpowiednio przygotowane bocznice kolejowe) oraz jedno stanowisko obrotowe. Przy budowie, a później w samej baterii, zatrudnienie znalazło wielu okolicznych mieszkańców, co znacznie ograniczyło wysokie w tym rejonie bezrobocie. Specjalnie dla pracowników uruchomiono linię komunikacyjną z Darłowa. Budowę poligonu ukończono w 1938 r. Cały teren był silnie strzeżony przez pododdział wartowniczy.
Na poligon zaczęto sprowadzać działa. Na czas próbnych strzelań okoliczni rolnicy byli wysiedlani ze swoich domów. Próbne strzelania wykazały, że poziom hałasu i oddziaływanie siły podmuchu dla okolicznych zabudowań były w normie. Po dokonaniu testów działa były wywożone z Darłówka.
Na czas strzelań artyleryjskich poligon był dozorowany od strony morza. Do tego celu służyły specjalne dwa szybkie kutry "Käthe" i "Grete", które pilnowały, aby do zamkniętego akwenu nie wchodziły inne jednostki pływające. Do holowania tarcz był wynajmowany pełnomorski holownik.
Pod koniec 1940 r. na poligon do Darłówka zwieziono wszystkie zdobyte we Francji ciężkie działa kolejowe. Między innymi znalazło się tu pięć francuskich dział kolejowych kalibru 194 mm, które po zakończeniu wojny znalazły się w składzie polskiej Marynarki Wojennej. Wszystkie francuskie działa poddano próbom w celu wykorzystania ich w dalszych działaniach wojennych. Między innymi były wysyłane do Francji, do rejonu Pas-de-Calais, gdzie użyto ich do ostrzału brytyjskich wybrzeży i nadbrzeżnych miejscowości w najwęższym miejscu kanału La Manche.
W 1941 r. na poligon darłowski dotarła "Dora". Jej obsługę stanowiło 450 artylerzystów oraz 20 inżynierów z zakładów Kruppa. Tutaj była przygotowywana do działań wojennych ze Związkiem Radzieckim. Czekała ją daleka wyprawa. Zdecydowano się użyć ją dla wsparcia artyleryjskiego sił oblegających Sewastopol. Na miejscu do przygotowania stanowiska ogniowego zatrudniono 4370 ludzi. Głównym ich zadaniem było zamaskowanie tego ogromnego działa w bezleśnym terenie. Zajęło im to ponad miesiąc czasu. Zapas amunicji był mały - wynosił tylko 48 pocisków. Ostrzał z "Dory" był niewątpliwie niemiłym zaskoczeniem dla wojsk rosyjskich. Jednak efekty tego ostrzału były niewspółmierne do wysiłku. Jedynym znaczącym sukcesem było trafienie rosyjskiego składu amunicji umieszczonego w głębokim podziemnym schronie. Nie można powiedzieć, że "Dora" miała decydujące znaczenie w zdobyciu tej rosyjskiej twierdzy przez wojska niemieckie.
Po wykonaniu zadania, 22 lutego 1943 r. działo powróciło do Darłówka. W ciągu kilku następnych dni oddano z niego pięć strzałów ćwiczebnych.
Zapewne sukces "Dory" pod Sewastopolem zwrócił na nią uwagę najwyższych dostojników państwowych III Rzeszy. Zapragnęli obejrzeć to monstrum. 19 marca 1943 r. do Darłówka zjechali niemieccy dostojnicy z samym Adolfem Hitlerem na czele. Goście dotarli dwoma specjalnymi pociągami. Pociąg feldmarszałka Wilhelma Keitla przyjechał o godzinie 10.00, a pociąg Hitlera godzinę później. W ich otoczeniu poligon zwiedzali ponadto: gen. płk Heinz Guderian, minister Rzeszy Albert Speer, płk Heinz Brandt, gen. Wilhelm von Leeb, prof. Ferdynand Porsche, delegacja hiszpańskiej misji wojskowej oraz wielu pracowników firmy Krupp. Gościom zaprezentowano sposób ładowania "Dory" pociskiem przeciwpancernym, a o godzinie 12.20 odpalono działo. W przerwie, kiedy ładowano następny pocisk, tym razem burzący, gościom zaprezentowano specjalnie zorganizowaną wystawę nowych rodzajów broni. Kolejnego odpalenia "Dory" dokonano o godzinie 13.00. Po upływie godziny goście odjechali z Darłówka. W tym dniu oddano z "Dory" jeszcze jeden strzał o godzinie 17.10. Użyto pocisku przeciwpancernego, a lufa ustawiona była pod małym kątem (5o). Był to ostatni strzał "Dory" w tej wojnie i w jej karierze.
Sam poligon nie zaprzestał swojej działalności. Kiedy wojska niemieckie były w odwrocie na wszystkich frontach, poszukiwano wszelkich możliwości powstrzymania naporu wojsk nieprzyjacielskich zbliżających się nieubłaganie do przedwojennych granic Niemiec. Wiosną 1944 r. na poligonie w Darłówku prowadzono doświadczenia, których celem miało być zwiększenie zasięgu dział dalekosiężnych. Próby zakończyły się w końcu sukcesem. Poprzez zastosowanie odpowiedniego sposobu odpalania ładunków zwiększono zasięg maksymalny aż o 15 km. Nie mogło to jednak uratować Niemiec hitlerowskich przed klęską. Wojska rosyjskie dotarły w końcu i tutaj. Poligon w Darłówku nie był broniony. Co było możliwe do wywiezienia, zostało wcześniej wywiezione, reszty dokonał oddział saperów, który jako ostatni opuścił Darłowek na pokładzie okrętu 6 marca 1945r.
Powyższy tekst został zaczernnięty z arykułu o artlylerii nadmorskiej znajdujący się pod tym adresem: http://www.mw.mil.pl/przeglmor/przegmaj01_art7.html
Podziękowania dla zespołu redakcyjnego "Przeglądu Morskiego" za udostępnienie tekstu.
Galerie:
[Dora][
Dora w 3d][Model Dory]
[Dane techniczne działa]
[Filmiki z Dorą]
Jeśli otworzyła się tylko ta strona to kliknij tu
Webmaster:
Tomasz Grzanka
2001.